Teatralne haiku

Data publikacji: 2002.03.19

Teatralne haiku


Ewa Obrębowska-Piasecka1)

Gazeta Wyborcza1)

Artykuł jest recenzją, która ukazała się 19.03.2002 roku w Gazecie Wyborczej, spektaklu „Oni” granego w Teatrze Animacji w Poznaniu.

„Mamo, jak ci Japończycy nauczyli się tak dobrze mówić po polsku? - zapytał mnie na spektaklu mój syn.

- Przecież to Polacy, tylko mają maski - zdziwiłam się.

- Wiem. Ale zachowują się też tak, jakby byli z Japonii – stwierdził”.


Rzeczywiście, stylizacja na „japońskość” jest mocną stroną spektaklu. Kostiumy, rekwizyty, lalki wprost nawiązują do kultury kraju Kwitnącej Wiśni. Ale jeszcze większym walorem są dla mnie odniesienia mniej jednoznaczne: oszczędność i prostota użytych w przedstawieniu środków wyrazu, jego spowolniony rytm, skupienie aktorów, precyzja gestów, czysty w rysunku, zastygający w pozy ruch, wykonywana na żywo muzyka złożona z surowych, rytmicznych dźwięków. Myślę, że to przede wszystkim niezwykły klimat tego przedstawienia przenosi nas w obszar innego świata, innej filozofii, innego piękna. Otwiera nową perspektywę spojrzenia na miłość, samotność i śmierć.


Główną bohaterką spektaklu jest Yuki - niewidoma dziewczynka osierocona przez matkę, na długie godziny opuszczana przez ojca, zaczepiana przez okolicznych chuliganów. Główny bohater to... diabeł - nieprzystający do swego świata, niezrozumiany, wyśmiewany i wreszcie skazany na banicję na Przełęczy Śpiewających Skał - tuż na granicy świata ludzi. Tych dwoje spotyka się i po pewnym czasie obdarza miłością. Historia nie kończy się jednak happy endem. Ojciec Yuki wciąż szuka jej po świecie, a diabeł postanawia zdobyć ziele, które przywróci Yuki wzrok. Kiedy ci dwaj się spotykają, diabeł ginie. A ze sceny padną rzucone w przestrzeń pytania o zło.


Ujęło mnie egzotyczne piękno tego przedstawienia. Po raz kolejny okazało się, że sprawy codzienne, przyziemne, zwyczajne, oprawione w szlachetną formę, nabierają zupełnie innej rangi. To przedstawienie zadziwia i czaruje nie tylko obrazem, rytmem, klimatem ale także słowem - poetyckim i lapidarnym jak haiku. Mam jednak wrażenie, że w drugiej części spektaklu coś się rozmywa w narracji, że spada nieco napięcie, a historia przesadnie się komplikuje. Reżyser nie dba już o rytualne niemal celebrowanie wszystkich scen, wejść, zejść, zmian pór roku... Precyzyjnie utrzymywany rytm zostaje zgubiony na rzecz tego, żeby anegdotę opowiedzieć do końca. Przyznam, że wolałabym krótsze i gęstsze przedstawienie grane bez przerwy. Ale i tak gorąco polecam wyprawę do Teatru Animacji na spektakl przeznaczony tym razem dla nieco starszych dzieci. Polecam go także wszystkim dorosłym.


W zalewających nas falach jazgotu, kiczu, powierzchowności może on być prawdziwym estetycznym i intelektualnym oddechem.